Niezależność – to deklarowany cel wielu osób i organizacji. I słusznie, bo niezależność daje wolność. Niestety większość materiałów szkoleniowych, które trafiają w moje ręce stawia niezależność na piedestale, tym samym wykluczając empatię, kolektywną współpracę i komunikację.

 

Będąc,w zasadzie, przed 40stką zaczynam dostrzegać proces, który przechodzi każdy z nas: zaczyna się do zależności, przechodzi w niezależność, aż uświadomimy sobie, że współzależymy od innych w równym stopniu, co oni od nas.

 

Zaczynałem swoje życie od bycia zależnym – od rodziców. Łożyli na moje utrzymanie, edukację, wychowywali najlepiej, jak potrafili. Gdyby nie ich opieka, nie miałbym szansy na przeżycie. Dorastałem i stopniowo zwiększała się moja niezależność. Najpierw fizycznie, następnie psychicznie i wreszcie finansowo. Wtedy wydawało mi się, że osiągnięcie całkowitej niezależności od innych ludzi jest możliwe, a nawet konieczne do szczęścia. Sam być sobie panem, sam stanowić o sobie, sam sobą kierować. Sam. Nie mogłem być w większym błędzie…

 

Coraz częściej uświadamiam sobie, że wszystko wokół mnie oparte jest na współzależności. Istnieje system, który wszystkim zarządza i jest większy niż mi się wydaje. Najistotniejsze są związki, relacje, które buduję z innymi ludźmi – to dzięki temu moje życie staje się pełniejsze. Radość, empatia, przyjaźń to największe wartości.

 

Zależność to paradygmat oznaczający „Ty”. Obarczanie innych osób odpowiedzialnością za niepowodzenia i ogólną sytuację życiową. Niezależność pojawia się wraz z odpowiedzialnością, gdy zaczynasz dostrzegać, że każde działanie przynosi za sobą konsekwencje.

 

Współzależność zaś, to paradygmat określający „My”. Gdzie razem możemy stworzyć coś większego, piękniejszego. Możemy połączyć nasze umiejętności i kompetencje dla wyższego celu.

 

Łatwo dostrzec, że niezależność jest znacznie dojrzalszą formą rozwoju niż zależność. Jest indywidualnym osiągnięciem i niekończącą się podróżą w kierunku współzależności. Potrzeba zmiany sytuacji w jakiej się znajduje, przesuwa mnie na skali dojrzewania. Bo prawdziwa niezależność charakteru daje siłę, by działać, a nie dostosowywać się.

 

Pozostanie na etapie niezależności jest dobrym rozwiązaniem dla samotnych twórców, artystów, jednak nie pasuje do tych, którzy grają zespołowo. Dla zespołu współzależność jest elementem niezbędnym, w drużynie wszyscy grają do jednej bramki – strzelec jest współzależny od skrzydłowego, bo od dobrego podania zależy, czy strzeli gola. Nie jednostka, lecz drużyna ma wpływ na końcowy rezultat.

 

Dążenie do współzależności wykazuje się dojrzałością i głębszym stanem świadomości o sobie. Polegam na sobie, bo posiadam wiedzę i wierzę, że potrafię działać dobierając odpowiednie narzędzia. Czuję też, że kiedy będę pracować w zespole, to osiągnę znacznie więcej, niż gdybym dawał z siebie wszystko, działając sam.

 

Emocjonalnie również dążę do współzależności. Dostrzegam potrzebę miłości, doceniania, wsparcia i chcę obdarzać tymi samymi wartościami. Podobnie rzecz ma się ze współzależnością intelektualną – rozmowy z innymi ludźmi inspirują mnie, poszerzają wiedzę. Tak samo ja, dzieląc się z innymi wpływam na ich rozwój intelektualny. Fizycznie zaś potrzebuję pomocy w wykonywaniu czynności, na których się nie znam, które wymagają znajomości sprzętu lub technik, których nie posiadam.

 

Jednym słowem – współzależność to dzielenie się tym, co jest w nas najlepsze. Dzielenie się dobrem, które wzbogaca. Moja współzależność jest moim wyborem, którego dokonuję będąc w pełni niezależnym. Będąc zależnym nie mógłbym wybrać współzależności, ponieważ zabrakłoby siły charakteru, abym mógł to zrobić.

 

Zostańcie ze mną. W kolejnych wpisach opowiem, jakich używać narzędzi do budowy swojego charakteru. Pomogą Wam one przejść z zależności do niezależności. Bo abyście mogli osiągnąć sukces w swoim środowisku, musicie zacząć od zwycięstwa nad sobą. Zaczniemy od wnętrza i będziemy stopniowo wychodzić na zewnątrz. Zapraszam cię do mojego świata.