Kenia przyjazny kraj

Pierwszy raz w Afryce byłem 9 lat temu, razem z Żoną zwiedziliśmy RPA i odwiedziliśmy Przylądek Dobrej Nadziei. Południowa Afryka znacznie różni się od środkowej, do której wybrałem się w tym roku. Kenia to zupełnie inny świat.

 

Pierwsza różnica to taka, że w Kenii jest mniej białych ludzi widocznych na ulicach. Tu nie ma olbrzymich murów czy ogrodzenia, co od razu symbolizuje otwartość i brak strachu przed innymi. To nie jest kraj zarządzany na poziomie europejskiej ekonomii, tutaj rządzą lokalne prawa, niestety ich efektem jest ogromne bezrobocie i wysoki wskaźnik przestępczości.

Jednak mimo tego turysta może czuć się bezpiecznie. Jest to dla tubylców oczywiste, turysta zostawia w kraju swoje pieniądze, dlatego biały jest praktycznie nietykalny. Dało się to odczuć na każdym kroku.

 

W Kenii obowiązuje system edukacji ośmioklasowy podstawowy, podczas którego uczniowie uczą się tylko w języku angielskim. Swahili, czyli języka miejscowego, używają na co dzień po zajęciach. Dlatego telewizja i radio oraz prasa jest tylko w języku angielskim. Dla nas to duże udogodnienie – można łatwo porozumieć się z miejscową ludnością i jednocześnie dowiedzieć się czegoś o ich kraju czytając lokalną prasę.

 

Będąc w Kenii obowiązkiem jest zwiedzenie rezerwatów zwierząt i ja byłem w takim rezerwacie, którego teren jest wielkości 10 000 hektarów. Wjeżdżając samochodem przez bramę rezerwatu doznałem widoku prawie takiego samego, jak z bajki pod tytułem „Król Lew”. Ogromne połacie zielonych wzgórz i powbijanych niczym zapałki nielicznych drzew. W głowie brzmiała mi muzyka z tego filmu i czułem ogromne wzruszenie, że mogę tu gościć, wśród zwierząt, które czują się bezpiecznie w obecności człowieka.

 

Jechaliśmy niespiesznie starym Nissanem. Prędkość idealna, by podziwiać bujną zieleń, przepiękne ogromne drzewa baobaby, spacerujące zebry czy bawoły afrykańskie. W oddali widać było parę strusi tańczących na wzgórzu oddalonym około 150-200 metrów. Słychać było naturalne dźwięki dzikiej przyrody, nie zagłuszał ich nawet silnik samochodu. Mimo iż to rezerwat, zwierzęta żyją tam wolno, według swoich praw i praw natury. Obecność człowieka nie jest dla nich niczym nowym, więc nie przerywają swoich codziennych rytuałów, gdy jesteśmy obok. My z kolei nie zakłócamy ich funkcjonowania. Tylko obserwujemy.

 

Największym wyzwaniem podczas przebywania na Safari jest zobaczenia na własne oczy tak zwanej Wielkiej Piątki Afryki, czyli afrykańskiego słonia sawannowego, lwa, bawoła afrykańskiego, nosorożca i lamparta. Mi udało się, dzięki dobremu oku kierowcy i mojemu z resztą też, zobaczyć prawie wszystkie. Nie widziałem jedynie nosorożca. Ale to i tak dużo!

 

Nocleg w rezerwacie różnił się od tego w RPA, bo domki były usytuowane na wysokich palach, które widoczne są w moim materiale video; https://www.youtube.com/watch?v=xwRNwHR5ANk W RPA mieliśmy małe domki w stylu kolonialnym, całość była dość luksusowa, nieco inna wersja wysokiej klasy hotelu. W Kenii panował zupełnie inny klimat. Kiedy wstałem rano o 5.30 i wyjrzałem przez okno, ujrzałem antylopy gnu pijące wodę z wodopoju, który był usytuowany dokładnie na przeciwko naszego okna. Obok przechadzały się orangutany, a ze wzgórza schodziły stada bawołów afrykańskich. Zwierzęta razem w jednej symbiozie i szacunku do siebie. Stałem zamurowany, bo z mojego okna w Różankowie widzę czasem sarnę wychodzącą z lasu, a tu? Takie sytuacje można zobaczyć w Discovery Chanel, ja miałem to na żywo.

 

Rejs statkiem na wyspę Wasini i kąpiel w Oceanie Indyjskim z delfinami i żółwiami, podziwianie rafy koralowej, degustowanie świeżych owoców morza, czy przebywanie z Kenijczykami mówiącymi w naszym języku to jedne z wielu atrakcji, jakie zapewnia Kenia. To tylko pozornie dziki kraj. W rzeczywistości pełen bogactwa naturalnego, piękna krajobrazów i fantastycznych ludzi.