Lizbona decyzja spędzenia tygodnia podczas świąt Wielkiej Nocy

Kurza pierś z fetą w sosie pomarańczowym, z pieczonymi ziemniakami i karmelizowaną marchewką… wiele ważnych decyzji, które podjąłem w życiu kojarzą mi się z konkretnymi smakami. Ta również.

 

Moja rodzina uwielbia to danie. Właśnie podczas jednego z naszych wspólnych posiłków, omawiając plany na święta wielkanocne zastanawialiśmy się, czy zostać w kraju czy wyjechać. Mamy taką tradycję, że przynajmniej jedne święta spędzamy z naszymi chłopakami poza krajem. Byliśmy już w różnych miejscach: Egipcie, Luksemburgu czy Paryżu. Tym razem każde z nas chciało w inne miejsce – Mati do Londynu, Wiola do Barcelony, Jakub do Rzymu a mnie ciągnie do Budapesztu. Wreszcie Wiola mówi: Lizbona. Strzał w dziesiątkę.

 

Moja Ukochana była w Portugalii na służbowym wyjeździe i bardzo chciała zabrać tam rodzinę. Poznała miasto na tyle dobrze, że spokojnie mogła być naszym przewodnikiem. Wszystko jej się tam podobało, miała więc nadzieję, że i dla nas to miasto stanie się magiczne.

 

Przypomniałem sobie, że kiedyś czytałem o Portugalii w książce Ediego i Asi Pyrek. Zajrzałem do niej po tym jak już kupiliśmy bilety i okazało się, że mam w niej dużo notatek i podkreśleń tematów, które mnie zainteresowały. Bo Asia i Edi opowiadają w niej o tym, jak udają się do Portugalii w celu znalezienia informacji na temat świętego Graala oraz wielkiego mistrza zakonu Templariuszy.

 

Podczas ponownego jej czytania przypomniałem sobie stan, w którym byłem kiedy pierwszy raz, a było to 1 sierpnia 2013 roku, ją otworzyłem. Zagłębiłem się w opowieść przygody i psychologii poznawczej jej autorów, którzy bez konkretnego planu udają się najpierw do Lizbony gdzie zadają ludziom pytania o symbole oraz uważnie obserwują, jakie odpowiedzi zostaną im udzielone. Znowu poczułem pragnienie, by poznać Lizbonę. Przypomniałem sobie, jak czytając oczami wyobraźni widziałem ciasne uliczki, kościoły z symbolami Templariuszy, małe gwarne restauracje z piękną muzyką fado i świetnym lokalnym jedzeniem.

 

Decyzja zapadła większością głosów i tych, których sponsorowali ten wyjazd. Czyli Wioli i mnie 🙂

 

To były piękne święta!