Potęga pięciu zmysłów – moje słuchanie

Ucząc się świadomego życia, uczę się świadomie korzystać ze wszystkich zmysłów, jakie zostały mi dane. Nauczyłem się słuchać w sposób świadomy, wiem jak reagować i po jakie techniki sięgać, by mój rozmówca czuł się komfortowo, by czuł się wysłuchany i by odwzajemnił się tym samym.

 

Nie miałem wzorca w dzieciństwie, nikt mnie nie nauczył, co to znaczy słuchać i być słuchany,. Te umiejętność rozwijam i doskonalę będąc dorosłym człowiekiem. Na moich warsztatach szczególny nacisk kładę na to, by słuchać aktywnie. Oznacza to rozpoznać i prawidłowo zdefiniować potrzeby naszego rozmówcy. Z naszym partnerem trzeba współgrać, analizować na bieżąco jego słowa i wyciągać z nich wnioski.

 

Komunikacja i sztuka komunikowania się z w sposób zrozumiały nie jest wcale taka prosta. Nie wystarczy tylko wypowiedzieć słowa, trzeba jeszcze zadbać o to, by rozmówca je dobrze usłyszał, zinterpretował i odebrał komunikat dokładnie tak, jaka była nasza intencja. Zauważam, że bardzo często to się nie udaje. I to nie dlatego, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać, ale dlatego, że nie potrafimy słuchać. Zauważyłem też, że gdy dostosuję swój ton głosu i tępo mówienia do tonu i tępa mojego rozmówcy – na swój sposób go trochę naśladuję – to zaskakująco pozytywnie wpływa to na jakość naszej rozmowy. To bardzo prosty zabieg psychologiczny, który pomaga nam zjednać sobie sympatię rozmówcy. W żadnym wypadku nie jest przedrzeźnianiem i to trzeba stanowczo podkreślić.

 

Jestem wielkim fanem audiobooków. Jako, że bardzo dużo czasu spędzam w samochodzie (a nie znoszę marnować cennych minut) zamiast radia w moim aucie królują audiobooki. To mój taki jednoosobowy uniwersytet na kółkach. Jestem przekonany, że słuchając dobrych książek najlepiej pożytkuję czas podczas podróży. Słucham, uczę się, poznaję i buduję swoją wartość intelektualną.

 

Jeden z moich klientów jest typem, u którego na pierwszym miejscu dominuje zmysł słuchu następnie wzroku i później emocji. Jest mi to bardzo bliskie, bo u mnie kolejność układa się tak samo. Mój klient uwielbia opowiadać historie, a buduje je sformułowaniami charakterystycznymi dla aktywnego słuchacza: …nadstawiam ucha…, to brzmi obiecująco… Nasze spotkania trwają półtorej a nawet i dwie godziny, podczas których nie możemy się nagadać, bo wychodzi z tego piękna logika wypowiedzi. Nadajemy na tej samej fali. Rozmawiając nie mamy potrzeby widzenia naszych twarzy i oczu, siedzimy obok siebie niczym Gandalf i Bilbo rozmawiając patrząc przed siebie i omawiając szczegóły.

Słucham go aktywnie, bo to mądry facet. Wiem, że on to docenia i nasze sesje są wartościowe dla obu stron. To układ praktycznie idealny.

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że za sprawą mojego zmysłu słuchu mogę dokonywać niewiarygodnych rzeczy. Ale są tez sytuacje, w których najchętniej ten słuch bym wyłączył… Nie narzekam, pomaga wtedy skoncentrowanie się na innych sprawach.

 

Zastanów się chwilę proszę z zamkniętymi oczami posłuchaj co się dzieje wokół Ciebie. Jak piękne są dźwięki, na które nie zwracasz uwagi. Podczas spaceru z psem posłuchaj lektora, który czyta Twoją ulubioną książkę, wsłuchaj się w dźwięki natury, dźwięki miasta albo… posłuchaj bliskiej Ci osoby. Ale tak naprawdę – posłuchaj.