Rozwijam samodyscyplinę i samozaparcie

Wiele lat temu określiłem swoje priorytety – rzeczy, które są dla mnie ważne, moje wartości oraz kierunki mojego rozwoju na wielu płaszczyznach życia. Zauważyłem, że gdy nadmiernie folguję fizycznym pragnieniom, gdy poddaję się namiętnościom, osłabiam procesy umysłowe, zdolności osądu oraz stosunki z przyjaciółmi. Moje ciało jest ekosystemem, w którym wystarczy, aby jeden czynniki zaczął dominować, wywierał tym samym wpływ na pozostałe. Dlatego nawyki, nad którymi sumiennie pracowałem, są tak bardzo ważne, ponieważ chronią mnie przed utratą równowagi między tym, co cielesne, umysłowe i duchowe.

 

Wartości takie jak umiar, konsekwencja i samodyscyplina są główną zasadą w moim życiu. Próbując przewidzieć do czego może doprowadzić mój brak działania, widzę i czuję jakie będą z tego konsekwencje. Umiar w odpoczywaniu po pracy, weekendowych zabawach czy spędzaniu czasu na bezproduktywności, pozwala mi na realizację tego, do czego dążę. A samodyscyplina w wykonywaniu moich codziennych obowiązków oraz tych zaplanowanych na kolejne miesiące i lata sprawia, że każdego dnia mam coś wartościowego do zrobienia.

 

Jeśli chcę, by mi ufano, muszę być godny zaufania, czego źródłem są moje kompetencje i charakter. Sam ufam osobom, które codziennie działają. Obserwuję ich wyniki, które są najlepszym dowodem skuteczności działania. Tacy ludzie są dla mnie wiarygodni, gdy opowiadają o swojej pasji, spełnieniu oraz tym, co w ich przypadku sprawdza się w nieustannym rozwoju osobistym i zawodowym.

 

Przez ostatnie 20 lat mojego życia poznałem ludzi, którzy nie byli powściągliwi i spędzali za dużo czasu w towarzystwie przyjaciół mało ambitnych. Postanowili zostać w tym kręgu i zaprzestać spełniania swoich marzeń i pragnień, bo było im, jak sami mówili; za ciężko. Poznałem też ludzi, którymi rządziły prymitywne namiętności. Spędzali każdy dzień na luzie, na uciechach i zabawie, a praca była traktowana jak coś złego, przymuszonego. Nie byli do końca zadowoleni ze swojego życia, ale zamiast wziąć za nie odpowiedzialność, to woleli winnych szukać w innych ludziach. Nigdy nie zaglądali w siebie i sprawiali wrażenie, jakby byli śnięci. Takie osoby sądzą, że spełniły już swoją powinność i mogą sobie teraz odpocząć – poluzować sobie. Oni nawet nie podjęli decyzji o samodyscyplinie, przerażające jest dla nich odmówić sobie kolejnej porcji jedzenia, picia czy używek. Uwielbiają długo spać, a jedyna czynność fizyczna to poruszanie kończynami bez podniesienia ciśnienia we własnym ciele.

 

Poznawałem takie osoby i szedłem dalej. Niektóre chciały mnie zatrzymać tłumacząc, że to nie dla nas. Lecz ja czułem, że życie to coś więcej i chcę tego „więcej” doświadczyć. Chcę żeby życie było moim udziałem. Biorę przykład z góry, bo w tym kierunku zmierzam. Nigdy w dół.

Pewnie to wszystko skłoniło się na mój rozwój i samodyscyplinę w ćwiczeniach fizycznych, rozwoju mojego umysłu i świadomości, kontemplacji na duchowości i rozwoju inteligencji emocjonalnej.